Była zachwycona w przeciwieństwie do mężczyzny, którego trzymała pod ramię. Zawsze o tym marzyła, a teraz oprowadzał ich sam prezes. Dobrze mieć bogatego faceta. "Jeszcze lepiej, żeby ten facet był we mnie zapatrzony" pomyślała z satysfakcją. Nawet nie musiała namawiać Adama, by został sponsorem lokalnego klubu sportowego. Wystarczyło kilka razy wspomnieć mimochodem, że lubi siatkówkę...
Uśmiechnęła się słodko do swojego towarzysza.
- Oczywiście chcą państwo poznać zawodników?
- Oczywiście - odpowiedziała bez wahania.
Weszli na halę, na której odbywał się właśnie trening. Wiedziała, że on tam będzie, więc nie była zaskoczona. Nie bała się, że ją pozna. Sporo czasu minęło od ich spotkania, zmieniła się. Tym razem miała na głowie krótkie ognistoczerwone włosy, mocny makijaż dodawał jej lat, a luksusowy strój nijak nie przypominał tego, w którym ją widział. Sama by siebie nie poznała...
Trener przerwał rozgrzewkę widząc gości. Prezes kolejno przedstawiał im mężczyzn. Nie byli zadowoleni. Znów musieli uśmiechać się krzywo do sponsora i udawać, że poznanie go jest przyjemnością. Kilku mężczyzn obserwowało ją, kilku zastanawiało się co ona robi z takim facetem. Tak, Adam był starszy, ale był też bogaty. I miała nad nim przewagę - on ją kochał. A przynajmniej tak twierdził i starał się spełniać każdą jej zachciankę.
Spojrzała na Zbyszka i z zadowoleniem zauważyła, że obserwuje jej nogi.
- Teraz zapraszam pana do mojego gabinetu na szklaneczkę whiskey - powiedział prezes, gdy wszyscy uścisnęli już dłoń nowego sponsora - a pani...
- Pani wróci do siebie - dokończyła za niego - Do zobaczenia jutro, Kochanie - dodała całując usta swego partnera.
- Doskonale. Niech ktoś odwiezie panią do domu - rzucił prezes odchodząc.
- Może pan - wskazała na Zbyszka wykorzystując ciszę, która zapadła po ich wyjściu.
Uśmiechnął się zadowolony. Oczywiście, że ją odwiezie. "Jak mógłby przegapić taką okazję..." pomyślała drwiąco.
Po dłuższej chwili siedzieli już w samochodzie mknąc w kierunku jej mieszkania. Tak, mieszkała sama. Jak to zrobiła? Bardzo prosto. Powiedziała Adamowi, że potrzebuje spokoju, żeby się uczyć, potrzebuje swojego lokum, żeby nie przeszkadzać mu w spotkaniach z kolegami. I nie chce mu się znudzić, a nic tak nie buduje rutyny jak wspólne mieszkanie. Zgodził się bez problemu. Ba, sam wybrał dla niej to miejsce i sam opłacał za nie czynsz. Oczywiście miał do niego klucz, lecz oboje udawali, że jest inaczej. Od początku tak właśnie między nimi było - nie mówili głośno tego, co pozornie było oczywiste. Kiedy ją poznał pracowała jako kelnerka w jego ulubionej kawiarni i ledwie wiązała koniec z końcem. Wynajmowała mały pokój w jakiejś ruderze, do której bał się nawet wejść, gdy odprowadził ją po pierwszej randce. Powinno być dla niego oczywiste, że młoda, ładna studentka zainteresowała się takim facetem jak on z powodu jego platynowej karty kredytowej i najnowszego modelu samochodu. Być może na początku było to oczywiste, ale później poznał ją bliżej i przestał wierzyć w złe intencje Oli. Była przecież taka słodka i niewinna... Nic od niego nie chciała, o nic nie prosiła, to on chciał, by nosiła odpowiednią odzież i mieszkała w porządnym miejscu. Ona nawet protestowała... Czy było jej go żal? Czasem bywało... Czasem, gdy wspominała, jak bardzo sama była kiedyś naiwna. Ale to już przeszłość, dzięki właścicielowi samochodu, w którym właśnie siedziała, nie pozwala się już nikomu tak traktować.
Zbyszek wyraźnie ją podrywał. Nie ukrywał się z tym. Przyglądał się jej otwarcie. Niby przypadkiem trącał jej kolano dłonią, sięgając po coś nieistotnego. Prowokował dwuznacznymi zdaniami. Proponował wieczorne wyjście. Ona udawała onieśmieloną. Raz nawet prawdziwy rumieniec ozdobił jej twarz, lecz jego przyczyną nie było to, co powiedział, lecz wspomnienie tamtej nocy. I dnia... I kolejnej nocy... I głupoty, która sprawiła, że o mały włos by się w nim zakochała... Na szczęście do tego nie doszło i mogła być tu, gdzie teraz była, zamiast rozpaczać nad swym złamanym sercem. Ucierpiała tylko jej duma. Wiarę w siebie odbudowała łatwo dzięki takim mężczyznom jak Adam.
Dojechali, a on stwierdził, że musi dopilnować, by cało dotarła do domu.
Chciała coś powiedzieć, lecz zmieniła zdanie. Oblizała tylko wargi nieco prowokacyjnym gestem i wysiadła. Wiedziała, że pójdzie za nią i rzeczywiście, poszedł.
Otworzyła drzwi i zanim jeszcze się zamknęły poczuła jego oddech na karku i dłonie zamykające się na jej biodrach.
"Niesamowite" pomyślała " działa dokładanie tak samo."
Uśmiechnęła się lekko, gdy obrócił ją ku sobie. Patrzył jej badawczo w oczy jednak nie robił nic więcej, uwolnił nawet jej biodra. To ona pokonała dzielącą ich odległość i pocałowała go. Zdziwił się, lecz oddał pocałunek i po chwili pozwolił swoim dłoniom błądzić po jej ciele. Zgodziła się na to obejmując władczym gestem jego szyję. Odepchnęła go dopiero, gdy chwycił ją za pośladki i chciał podnieść. Roześmiała się dźwięcznie, wycierając usta dłonią.
- Chyba nie myślałeś, że cię wpuszczę do siebie... Mam już faceta. Za wysokie progi, Złotko.
Poszła w górę do swojego mieszkania rzucając jeszcze ze śmiechem:
- Chciałam tylko pocałować znanego siatkarza.
Odeszła zostawiając go kompletnie osłupiałego.
Szukam nowego bohatera
Uśmiechnęła się słodko do swojego towarzysza.
- Oczywiście chcą państwo poznać zawodników?
- Oczywiście - odpowiedziała bez wahania.
Weszli na halę, na której odbywał się właśnie trening. Wiedziała, że on tam będzie, więc nie była zaskoczona. Nie bała się, że ją pozna. Sporo czasu minęło od ich spotkania, zmieniła się. Tym razem miała na głowie krótkie ognistoczerwone włosy, mocny makijaż dodawał jej lat, a luksusowy strój nijak nie przypominał tego, w którym ją widział. Sama by siebie nie poznała...
Trener przerwał rozgrzewkę widząc gości. Prezes kolejno przedstawiał im mężczyzn. Nie byli zadowoleni. Znów musieli uśmiechać się krzywo do sponsora i udawać, że poznanie go jest przyjemnością. Kilku mężczyzn obserwowało ją, kilku zastanawiało się co ona robi z takim facetem. Tak, Adam był starszy, ale był też bogaty. I miała nad nim przewagę - on ją kochał. A przynajmniej tak twierdził i starał się spełniać każdą jej zachciankę.
Spojrzała na Zbyszka i z zadowoleniem zauważyła, że obserwuje jej nogi.
- Teraz zapraszam pana do mojego gabinetu na szklaneczkę whiskey - powiedział prezes, gdy wszyscy uścisnęli już dłoń nowego sponsora - a pani...
- Pani wróci do siebie - dokończyła za niego - Do zobaczenia jutro, Kochanie - dodała całując usta swego partnera.
- Doskonale. Niech ktoś odwiezie panią do domu - rzucił prezes odchodząc.
- Może pan - wskazała na Zbyszka wykorzystując ciszę, która zapadła po ich wyjściu.
Uśmiechnął się zadowolony. Oczywiście, że ją odwiezie. "Jak mógłby przegapić taką okazję..." pomyślała drwiąco.
Po dłuższej chwili siedzieli już w samochodzie mknąc w kierunku jej mieszkania. Tak, mieszkała sama. Jak to zrobiła? Bardzo prosto. Powiedziała Adamowi, że potrzebuje spokoju, żeby się uczyć, potrzebuje swojego lokum, żeby nie przeszkadzać mu w spotkaniach z kolegami. I nie chce mu się znudzić, a nic tak nie buduje rutyny jak wspólne mieszkanie. Zgodził się bez problemu. Ba, sam wybrał dla niej to miejsce i sam opłacał za nie czynsz. Oczywiście miał do niego klucz, lecz oboje udawali, że jest inaczej. Od początku tak właśnie między nimi było - nie mówili głośno tego, co pozornie było oczywiste. Kiedy ją poznał pracowała jako kelnerka w jego ulubionej kawiarni i ledwie wiązała koniec z końcem. Wynajmowała mały pokój w jakiejś ruderze, do której bał się nawet wejść, gdy odprowadził ją po pierwszej randce. Powinno być dla niego oczywiste, że młoda, ładna studentka zainteresowała się takim facetem jak on z powodu jego platynowej karty kredytowej i najnowszego modelu samochodu. Być może na początku było to oczywiste, ale później poznał ją bliżej i przestał wierzyć w złe intencje Oli. Była przecież taka słodka i niewinna... Nic od niego nie chciała, o nic nie prosiła, to on chciał, by nosiła odpowiednią odzież i mieszkała w porządnym miejscu. Ona nawet protestowała... Czy było jej go żal? Czasem bywało... Czasem, gdy wspominała, jak bardzo sama była kiedyś naiwna. Ale to już przeszłość, dzięki właścicielowi samochodu, w którym właśnie siedziała, nie pozwala się już nikomu tak traktować.
Zbyszek wyraźnie ją podrywał. Nie ukrywał się z tym. Przyglądał się jej otwarcie. Niby przypadkiem trącał jej kolano dłonią, sięgając po coś nieistotnego. Prowokował dwuznacznymi zdaniami. Proponował wieczorne wyjście. Ona udawała onieśmieloną. Raz nawet prawdziwy rumieniec ozdobił jej twarz, lecz jego przyczyną nie było to, co powiedział, lecz wspomnienie tamtej nocy. I dnia... I kolejnej nocy... I głupoty, która sprawiła, że o mały włos by się w nim zakochała... Na szczęście do tego nie doszło i mogła być tu, gdzie teraz była, zamiast rozpaczać nad swym złamanym sercem. Ucierpiała tylko jej duma. Wiarę w siebie odbudowała łatwo dzięki takim mężczyznom jak Adam.
Dojechali, a on stwierdził, że musi dopilnować, by cało dotarła do domu.
Chciała coś powiedzieć, lecz zmieniła zdanie. Oblizała tylko wargi nieco prowokacyjnym gestem i wysiadła. Wiedziała, że pójdzie za nią i rzeczywiście, poszedł.
Otworzyła drzwi i zanim jeszcze się zamknęły poczuła jego oddech na karku i dłonie zamykające się na jej biodrach.
"Niesamowite" pomyślała " działa dokładanie tak samo."
Uśmiechnęła się lekko, gdy obrócił ją ku sobie. Patrzył jej badawczo w oczy jednak nie robił nic więcej, uwolnił nawet jej biodra. To ona pokonała dzielącą ich odległość i pocałowała go. Zdziwił się, lecz oddał pocałunek i po chwili pozwolił swoim dłoniom błądzić po jej ciele. Zgodziła się na to obejmując władczym gestem jego szyję. Odepchnęła go dopiero, gdy chwycił ją za pośladki i chciał podnieść. Roześmiała się dźwięcznie, wycierając usta dłonią.
- Chyba nie myślałeś, że cię wpuszczę do siebie... Mam już faceta. Za wysokie progi, Złotko.
Poszła w górę do swojego mieszkania rzucając jeszcze ze śmiechem:
- Chciałam tylko pocałować znanego siatkarza.
Odeszła zostawiając go kompletnie osłupiałego.
Szukam nowego bohatera