na długo przed tym, nim spotkają się ciała.

Wszystkie przedstawione sytuacje są fikcyjne.
Podobieństwo do rzeczywistych zdarzeń i osób jest przypadkowe.
Opowiadanie zawiera sceny erotyczne.

piątek, 26 października 2012

Spotkanie trzecie

Była zachwycona w przeciwieństwie do mężczyzny, którego trzymała pod ramię. Zawsze o tym marzyła, a teraz oprowadzał ich sam prezes. Dobrze mieć bogatego faceta. "Jeszcze lepiej, żeby ten facet był we mnie zapatrzony" pomyślała z satysfakcją. Nawet nie musiała namawiać Adama, by został sponsorem lokalnego klubu sportowego. Wystarczyło kilka razy wspomnieć mimochodem, że lubi siatkówkę... 
Uśmiechnęła się słodko do swojego towarzysza.
- Oczywiście chcą państwo poznać zawodników?
- Oczywiście - odpowiedziała bez wahania.
Weszli na halę, na której odbywał się właśnie trening. Wiedziała, że on tam będzie, więc nie była zaskoczona. Nie bała się, że ją pozna. Sporo czasu minęło od ich spotkania, zmieniła się. Tym razem miała na głowie krótkie ognistoczerwone włosy, mocny makijaż dodawał jej lat, a luksusowy strój nijak nie przypominał tego, w którym ją widział. Sama by siebie nie poznała...

Trener przerwał rozgrzewkę widząc gości. Prezes kolejno przedstawiał im mężczyzn. Nie byli zadowoleni. Znów musieli uśmiechać się krzywo do sponsora i udawać, że poznanie go jest przyjemnością. Kilku mężczyzn obserwowało ją, kilku zastanawiało się co ona robi z takim facetem. Tak, Adam był starszy, ale był też bogaty. I miała nad nim przewagę - on ją kochał. A przynajmniej tak twierdził i starał się spełniać każdą jej zachciankę.
Spojrzała na Zbyszka i z zadowoleniem zauważyła, że obserwuje jej nogi.
- Teraz zapraszam pana do mojego gabinetu na szklaneczkę whiskey - powiedział prezes, gdy wszyscy uścisnęli już dłoń nowego sponsora -  a pani...
- Pani wróci do siebie - dokończyła za niego - Do zobaczenia jutro, Kochanie - dodała całując usta swego partnera.
- Doskonale. Niech ktoś odwiezie panią do domu - rzucił prezes odchodząc.
- Może pan - wskazała na Zbyszka wykorzystując ciszę, która zapadła po ich wyjściu.
Uśmiechnął się zadowolony. Oczywiście, że ją odwiezie. "Jak mógłby przegapić taką okazję..." pomyślała drwiąco.

Po dłuższej chwili siedzieli już w samochodzie mknąc w kierunku jej mieszkania. Tak, mieszkała sama. Jak to zrobiła? Bardzo prosto. Powiedziała Adamowi, że potrzebuje spokoju, żeby się uczyć, potrzebuje swojego lokum, żeby nie przeszkadzać mu w spotkaniach z kolegami. I nie chce mu się znudzić, a nic tak nie buduje rutyny jak wspólne mieszkanie. Zgodził się bez problemu. Ba, sam wybrał dla niej to miejsce i sam opłacał za nie czynsz. Oczywiście miał do niego klucz, lecz oboje udawali, że jest inaczej. Od początku tak właśnie między nimi było - nie mówili głośno tego, co pozornie było oczywiste. Kiedy ją poznał pracowała jako kelnerka w jego ulubionej kawiarni i ledwie wiązała koniec z końcem. Wynajmowała mały pokój w jakiejś ruderze, do której bał się nawet wejść, gdy odprowadził ją po pierwszej randce. Powinno być dla niego oczywiste, że młoda, ładna studentka zainteresowała się takim facetem jak on z powodu jego platynowej karty kredytowej i najnowszego modelu samochodu. Być może na początku było to oczywiste, ale później poznał ją bliżej i przestał wierzyć w złe intencje Oli. Była przecież taka słodka i niewinna... Nic od niego nie chciała, o nic nie prosiła, to on chciał, by nosiła odpowiednią odzież i mieszkała w porządnym miejscu. Ona nawet protestowała... Czy było jej go żal? Czasem bywało... Czasem, gdy wspominała, jak bardzo sama była kiedyś naiwna. Ale to już przeszłość, dzięki właścicielowi samochodu, w którym właśnie siedziała, nie pozwala się już nikomu tak traktować.

Zbyszek wyraźnie ją podrywał. Nie ukrywał się z tym. Przyglądał się jej otwarcie. Niby przypadkiem trącał jej kolano dłonią, sięgając po coś nieistotnego. Prowokował dwuznacznymi zdaniami. Proponował wieczorne wyjście. Ona udawała onieśmieloną. Raz nawet prawdziwy rumieniec ozdobił jej twarz, lecz jego przyczyną nie było to, co powiedział, lecz wspomnienie tamtej nocy. I dnia... I kolejnej nocy... I głupoty, która sprawiła, że o mały włos by się w nim zakochała... Na szczęście do tego nie doszło i mogła być tu, gdzie teraz była, zamiast rozpaczać nad swym złamanym sercem. Ucierpiała tylko jej duma. Wiarę w siebie odbudowała łatwo dzięki takim mężczyznom jak Adam.

Dojechali, a on stwierdził, że musi dopilnować, by cało dotarła do domu.
Chciała coś powiedzieć, lecz zmieniła zdanie. Oblizała tylko wargi nieco prowokacyjnym gestem i wysiadła. Wiedziała, że pójdzie za nią i rzeczywiście, poszedł.
Otworzyła drzwi i zanim jeszcze się zamknęły poczuła jego oddech na karku i dłonie zamykające się na jej biodrach.
"Niesamowite" pomyślała " działa dokładanie tak samo."
Uśmiechnęła się lekko, gdy obrócił ją ku sobie. Patrzył jej badawczo w oczy jednak nie robił nic więcej, uwolnił nawet jej biodra. To ona pokonała dzielącą ich odległość i pocałowała go. Zdziwił się, lecz oddał pocałunek i po chwili pozwolił swoim dłoniom błądzić po jej ciele. Zgodziła się na to obejmując władczym gestem jego szyję. Odepchnęła go dopiero, gdy chwycił ją za pośladki i chciał podnieść. Roześmiała się dźwięcznie, wycierając usta dłonią.
- Chyba nie myślałeś, że cię wpuszczę do siebie... Mam już faceta. Za wysokie progi, Złotko.
Poszła w górę do swojego mieszkania rzucając jeszcze ze śmiechem:
- Chciałam tylko pocałować znanego siatkarza.
Odeszła zostawiając go kompletnie osłupiałego.


Szukam nowego bohatera

piątek, 19 października 2012

Spotkanie drugie

Znów stała pod barem czekając na zamówienie. Nie chciała tu być. Chciała leżeć zakopana głęboko pod kołdrą i w samotności roztrząsać swoją głupotę. Jak mogła mu ulec? Jak mogła wpuścić go do siebie i pozwolić zostać? Jak mogła być tak lekkomyślna?  Przecież go nie kochała... Ba, nawet go nie znała! A co jeśli... nie, nie chciała nawet myśleć o ewentualnych konsekwencjach. Chciała już na zawsze zostać pod kołdrą i w samotności dusić się łzami jedząc kolejne opakowanie czekoladowych lodów, jednak nie mogła odmówić kiedy Anka zadzwoniła i pomiędzy kolejnymi kichnięciami poprosiła o zastępstwo. Zbyt wiele razy koleżanka jej pomagała... Poszła do fryzjera, przefarbowała swoje blond włosy na czarno i długo męczyła je prostownicą. Zwykle zmiana fryzury poprawiała jej humor, jednak nie tym razem. Stała przy barze tak roztrzęsiona, że nawet Piotrek, dobry kolega i student psychologii, nie śmiał jej zagadywać.

Dostała drinki i ruszyła z nimi w stronę loży. Ze sztucznym uśmiechem na ustach przyjęła pieniądze i wydała resztę klientom. Wracała już z pustymi szklaneczkami i kolejnym zamówieniem, kiedy kilku podpitych mężczyzn zaczęło się przepychać. Nie chcąc się mieszać w awanturę skręciła w stronę sektora obsługiwanego przez koleżankę i zamarła. Naprzeciwko niej siedział Kuba, obok Bartek... Śmiech Zbyszka przebił się przez muzykę... Chciała się wycofać, gdy usłyszała coś, co sprawiło, że schowała się w korytarzu prowadzącym do toalet kładąc tacę na niskim murku, by móc spokojnie podsłuchiwać dalej.
- Ola to demon seksu! - Zbyszek przerwał wypowiedź by wybuchnąć rubasznym śmiechem - Dawno tak ostrej dziewczyny nie miałem, aż nie chciało mi się jej opuszczać... - znów śmiech - A wy nie wierzyliście we mnie. Tu macie dowód.
- Uuuu, czarne - powiedział nieznany jej głos.
- Owszem, a teraz panowie kasa na stół.
Nie, to niemożliwe... Dla niego to był zwykły zakład? Założył się z kolegami o to, czy ją zdobędzie? Łzy stanęły jej w oczach.
- Nie boisz się, że ją tu spotkasz?
Znów się roześmiał. Tym razem drwiąco.
- Nie doceniasz mnie. Mówiła, że cały tydzień ma wolny. Przynajmniej odpocznie...
Tym razem kilka osób się zaśmiało.
Schowała twarz w dłoniach, a łzy spłynęły po jej policzkach. Jak mógł coś takiego zrobić podczas, gdy ona oddała mu się całkowicie zapominając o wszystkim, co zostało za drzwiami mieszkania? Pozwolił jej uwierzyć, że tak nietypowo rozpoczęta znajomość ma jakąś przyszłość. Kłamał, gdy mówił, że jest cudowna? Nie mówił prawdy, gdy obiecywał, że zabierze ją na mecz i przedstawi jej ulubionemu przyjmującemu? Zrozumiała, że nigdy nie zamierzał tego zrobić, że chciał tylko ją zdobyć. On kłamał, a ona była bliska pokochania go... A właściwie pokochania tego, kogo grał...
"Potraktował mnie jak dziwkę" pomyślała  i natychmiast dopowiedziała "nie, gorzej niż dziwkę, bo dziwce się płaci. Wziął co chciał i uciekł.Trzeba być pozbawionym uczuć, by tak traktować innych..."
- Wszystko w porządku? Coś się pani stało? - usłyszała obok siebie, gdy ktoś dotknął lekko jej łokcia.
Podniosła głowę i zobaczyła Michała. Patrzył na nią uważnie marszcząc brwi jakby zastanawiał się skąd ją zna. Szybko kiwnęła głową i bez słowa pobiegła w tłum. Chciał ją chwycić za rękę i coś powiedzieć, ale nie zdążył. Biegła przed siebie z rozmazanym tuszem i ustami ściśniętymi w wąską linię, by nie szlochać głośno. Uspokajała się w myślach, że nie mógł jej poznać. Przecież widział ją tylko przelotnie kilka dni wcześniej jako pewną siebie blondynkę, teraz miał przed sobą zapłakaną brunetkę. Nie mógł jej poznać... Na szczęście nie widziała, że gdy tylko dotarł do stolika wypił duszkiem zawartość szklanki, wykrzyczał w twarz przyjacielowi, że jest idiotą i wyszedł bez słowa wyjaśnienia. Biegła już ulicą w stronę swojego mieszkania by znów zakopać się głęboko pod kołdrą i rozpaczać nad swoją naiwnością.

"Czy mama miała rację mówiąc, że zawsze cierpimy przez mężczyzn?"- pomyślała w łóżku.
Nie znała odpowiedzi więc wstała i wyjęła z szafki butelkę wódki, która uchowała się po ostatniej imprezie. Skrzywiła się z obrzydzeniem czując cytrusowy smak. Nalała ponownie. Piła siedząc w ciemności i patrząc na zasypiające miasto. Po kilku kieliszkach uśmiechnęła się do siebie z satysfakcją. Czas zmienić swoje życie.
- Teraz niech oni cierpią!  - powiedziała głośno.
Rozejrzała się po skromnym pokoju. Nic jej tu nie trzymało. Do pracy nie chciała już wracać, siatkarze zbyt mocno polubili ten lokal. Nie miała rodziny, a kilku kiepskich przyjaciół nie będzie jej żal. Studia? Może przenieść się na zaoczne albo zmienić uczelnię. Wzięła do ręki mapę i nie patrząc dotknęła jej palcem.
- Rzeszów - przeczytała - Trochę daleko i mieszka tam jeden dureń, ale może być. Widać los tak chciał...
Uśmiechnęła się ponownie. Nadszedł czas na zmiany. Koniec miłej dziewczynki z blond loczkami. Będzie suką. Będzie dziwką, skoro i tak jest w ten sposób traktowana, jednak teraz to ona będzie decydowała z kim i jak długo chce być. I co chce z tego mieć. Podniosła kolejny kieliszek do góry jakby wznosiła toast.
- Aleksandro, świat należy do ciebie - powiedziała do swojego odbicia w lustrze i zaśmiała się pijacko.
- Niech cierpią inni - powtórzyła stanowczo gdy już się uspokoiła - przecież miłość i tak nie istnieje... - dodała ciszej.
Bez żalu zaczęła pakować swój niewielki dobytek. Łzy wyschły już całkiem na jej bladej twarzy.



Miłośniczki Zbyszka - cierpliwości, to nie jest ostatnie spotkanie ;)
Spotkamy się tu za tydzień?

sobota, 13 października 2012

Spotkanie pierwsze

Ola stała przy barze wystukując rytm wysokim obcasem w oczekiwaniu na kolejne zamówienie.
- O której kończysz? - zapytał Piotr wrzucając do wysokiej szklanki kilka kostek lodu
- O 23. Jutro mam ważne kolokwium, szef pozwolił mi wyjść wcześniej.
- Szczęściara...
Uśmiechnęła się do barmana, przełożyła gotowe drinki na tacę i ruszyła w stronę loży mijając sprawnie kilka tańczących na jej drodze osób. Zauważyła poruszenie przy drzwiach i odnotowała, że grupa, która zarezerwowała kolejną z obsługiwanych przez nią loży dotarła właśnie na miejsce.
"Świetnie!" - pomyślała z sarkazmem - "Brakowało mi dziś tylko rozkapryszonych facetów uważających się za ósmy cud świata".
Postawiła szklaneczki przed grupką roześmianych dziewczyn i ruszyła by przyjąć nowe zamówienie.
- Co podać?
- Może na początek siebie, Złotko?
No proszę, już zaczyna się gwiazdorzenie...
- Nie ma mnie w karcie drinków a "złotko" możesz mówić na kolegę. Ewentualnie ja mogę tak mówić na was, chociaż po olimpiadzie to chyba trochę nie na miejscu. 
Z satysfakcją zauważyła, że efekt został osiągnięty. Już nie puszyli się tak bardzo.
- Wiesz, kim jesteśmy?
- Pewnie. Nie jestem głupią blondyneczką, która ogląda tylko własne paznokcie. Mam telewizor - nie musieli przecież wiedzieć, że od dzieciństwa pasjonuje się siatkówką, a dziennikarstwo studiuje dlatego, że chce być dziennikarzem sportowym - Więc, co podać?
Zebrała zamówienia. Jeszcze tylko dwie godziny, jakoś to przetrwa... Później zarwie kolejną noc, żeby się przygotować. Westchnęła wspominając wymagającego wykładowcę, z którym przyjdzie się jej jutro zmierzyć.

Wykonała jeszcze kilkadziesiąt kursów z tacą. Panowie z loży chyba zrozumieli, że głupimi tekstami nic nie osiągną i uśmiechali się miło, gdy do nich podchodziła. Nawet zbyt miło... Jeden tylko - Michał - wydawał się być zdenerwowany. Na nią patrzył ciepło zza swoich okularów, ale kolegów traktował wręcz lodowato.
"Nie mój problem" - pomyślała stawiając przed nimi ostatnie tego wieczoru drinki.
Położyła tacę na barze rzucając firmowy fartuszek zastępującej ją Ance. Na zapleczu zmieniła służbową krótką sukienkę na ulubione spodnie i bokserkę. Krzyknęła lekko gdy przy tylnym wejściu do klubu uderzyła drzwiami postawnego mężczyznę. Zaśmiał się dźwięcznie i powiedział, że nie powinna się go bać, ale skoro jest tak strachliwa a noc jest taka ciemna, to on odprowadzi ją do domu.  
- Wracaj do kolegów, Zbyszek. Mam inne plany na wieczór.
Nie posłuchał. Szedł obok i wyraźnie zadowolony opowiadał historyjki z zakończonego właśnie zgrupowania. Mimo woli zaczynała się uśmiechać a wizja jutrzejszego dramatu odchodziła coraz dalej.
- Tu mieszkam - powiedziała zatrzymując się przed kamienicą.
Obrzucił dom badawczym spojrzeniem i stwierdził, że nie pozwoli jej włóczyć się samej po ciemnej klatce schodowej. Wzruszyła ramionami. I tak przecież nie wpuści go do mieszkania...
Wystukała kod i pociągnęła za drzwi. Weszła do środka, a on wszedł za nią. Poczuła na karku ciepły oddech a na biodrach jego dłonie. Przeszedł ją silny dreszcz i na moment zamarła. On wykorzystał jej zmieszanie po to, by odwrócić ją przodem do siebie i musnąć jej usta. Początkowo delikatnie i spokojnie, później coraz mocniej i bardziej zdecydowanie. Jęknęła lekko oddając pieszczotę. Tak dawno nikt nie trzymaj jej w ramionach... Oprzytomniała, gdy poczuła dłoń pod swoją bluzką.
- Nie jestem taka - powiedziała lekko zachrypnięta odsuwając się od niego
- A kto mówi, że jesteś? - zaśmiał się i patrząc pobłażliwie przyciągnął ją z powrotem.
Pocałował ją ponownie, a ona nie miała już siły protestować. Było jej zbyt dobrze. Uciszyła krzyczący w głowie głos rozsądku i rozkoszowała się chwilą. Potrzebowała tego, a on doskonale wiedział co robić, by rozpalić ją jeszcze bardziej. Drżała na całym ciele. Wyłączyła myślenie i gdy poczuła dłonie Zbyszka na pośladkach poddała się całkowicie oplatając jego biodra nogami. Czuła pod ustami, że się uśmiechnął, pewnie z satysfakcją, ale to nie miało już znaczenia. Chciała go. Tu i teraz. Nieważne, że zupełnie go nie znała i że smakował wódką.
- Które piętro? - usłyszała
- Ola, gdzie mieszkasz? - powtórzył rozbawiony.
Chwilę zajęło nim zrozumiała o co pytał. Pozwoliła, by zaniósł ją całując z wciąż rosnącą pasją i postawił dopiero pod jej mieszkaniem. Otworzyła drzwi, a on rozejrzał się ciekawie po skromnym wnętrzu na które składał się leżący na podłodze materac, karton udający stolik, kilka półek z książkami i telewizor.
- Daj mi chwilę - rzuciła idąc w stronę łazienki
- Nigdzie się stąd nie ruszę - usłyszała w odpowiedzi wraz z trzaskiem obciążonego gwałtownie materaca.

Rzeczywiście nie ruszył się nigdzie przez kolejne dwa dni. Nie poszła na kolokwium zbyt zajęta poznawaniem granic ludzkiej rozkoszy. Do pracy też nie poszła, ale zadzwoniła wcześniej do Anki prosząc o zastępstwo.

Zniknął dopiero w sobotę. Słońce obudziło Olę świecąc uparcie prosto w zaspane oczy. Nie pozwolił jej zasłonić rolet wieczorem, bo tak pięknie wyglądała naga w świetle księżyca...  Teraz jednak noc minęła a słońce zastąpiło romantyczny blask nocy. Została sama w zimnym łóżku i z pustą lodówką, bo gdy chciała iść na zakupy on odciągał ją ustami od tego pomysłu.  Nie zostawił ani liściku ani numeru telefonu ani nawet róży na poduszce.
Zniknął jakby nigdy go nie było.
Wraz z nim zniknęły jej ulubione czarne koronkowe figi.


Nierealne? Przecież to tylko fikcja...
Nikt nie mówił, że muszę trzymać się faktów...

czwartek, 11 października 2012

prolog



- Czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński? - zapytał ksiądz
- Nie mogę na to pozwolić! - po kościele przebiegł szmer, kiedy świadek wypowiedział te słowa - Nie wiem co tym razem kombinujesz, ale wiem, że go nie kochasz. Nie pozwolę się tobie bawić kosztem mojego przyjaciela.
- A może się mylisz i właśnie niszczysz przyjacielowi ślub? - wyraźnie zdenerwowała się panna młoda.

Jak do tego doszło? 
Zadziwiające, że potrzebowali tylko kilku spotkań, by doprowadzić do takiej sytuacji, prawda?
Ona pewnie zasłużyła na taką opinię.
Chociaż pozory czasem mylą...



Spotkanie pierwsze pojawi się w sobotę. Następne będą co tydzień.