na długo przed tym, nim spotkają się ciała.

Wszystkie przedstawione sytuacje są fikcyjne.
Podobieństwo do rzeczywistych zdarzeń i osób jest przypadkowe.
Opowiadanie zawiera sceny erotyczne.

piątek, 28 grudnia 2012

Spotkanie dwunaste

Kolejne dni były koszmarne. Michał zachowywał się wobec niej, tak jak dawniej, dokładnie tak jak tego chciała. Przytulał bez powodu i szeptał, że kocha ją jak wariat, a w tej nowej sukience wygląda tak, że mógłby ją schrupać. Byłaby szczęśliwa, gdyby w okolicy nie kręcił się Zbyszek z ironicznym uśmieszkiem wypełzającym na twarz, kiedy tylko Michał znikał na chwilę. Raz spoliczkowała go, gdy próbował ją pocałować, ale on tylko zaśmiał się i stwierdził, że niedługo sama do niego przyjdzie. Bała się, że sytuacja wymknie się jej spod kontroli. W zasadzie już się wymknęła w momencie, gdy wsiadła do windy ze Zbyszkiem... Nie mogła sobie tego darować i chyba właśnie dlatego zbyt często chodziła smutna i zamykała się samotnie w sypialni by poczytać, zamiast dotrzymać im towarzystwa w wieczornych rozrywkach.

Tamtej pamiętnej soboty była w mieszkaniu sama, a przynajmniej tak się jej wydawało. Podśpiewywała radośnie pod nosem, bo to właśnie tego dnia Zbyszek miał się wyprowadzić. Przygotowywała specjalnie na tą okazję kolację, by uczcić z mężem odzyskanie swobody we własnym mieszkaniu i spędzić miły wieczór bez martwienia się, czy ich gość coś usłyszy albo im nie przeszkodzi. Wzdrygnęła się, gdy ktoś niespodziewanie objął ją z tyłu i oparł brodę na jej ramieniu, by zajrzeć do garnka i stwierdzić:
- Mmm, pięknie pachnie. Dla mnie tak nie gotowałaś.
Prychnęła i zabrała mu widelec, który zamierzał włożyć do garnka, zapewne zamiarem spróbowania jej dzieła.
- To chyba nie powinno cię dziwić - uśmiechnęła się przymilnie - Wróciłeś wcześniej, żeby się wcześniej wyprowadzić? Jaki ty jesteś miły! - złączyła dłonie w udawanym geście radości i zamrugała powiekami z drwiącym uśmieszkiem.
Zacmokał i pokręcił głową z niezadowoleniem.
- Ola, Ola... Mogłabyś być dla mnie milsza. Postaraj się trochę, w końcu, jak widzisz, nie zdradziłem naszego małego sekretu Michałowi - przyciągnął ją do siebie nie zważając na jej protest - Będę za tobą tęsknił - wyszeptał do jej ucha, przygryzając lekko jego płatek. Przestała się szarpać, zaskoczona reakcją własnego ciała, które wyrywało się w jego kierunku, nie słuchając podszeptów rozumu - Może byś mnie kiedyś odwiedziła, co? Mogłabyś wcisnąć Michałowi jakieś kłamstewko, które on zawsze łatwo łyka... Moglibyśmy spędzić miłe chwile we dwoje, przecież wiem, co lubisz - zaśmiał się, a ona zadrżała. Miała wrażenie, że zaraz się przewróci, ale na szczęście tkwiła w jego silnym uścisku - Nie wiem, skąd twoja niechęć do mnie, przecież zawsze było nam dobrze - kontynuował, całując linię jej szczęki, zmierzając w kierunku ust, które czekały na niego lekko rozwarte, jakby zapraszające do złożenia pocałunku - Zupełnie nie rozumiem, dlaczego tkwisz w tym nudnym związku - dotarł w końcu do ust, a ona zapomniała, że tkwi w jakimkolwiek związku. Liczyło się tylko to, co z nią robił. Niewykluczone, że zrzuciliby w pośpiechu swoje ubrania, by wylądować na kuchennym blacie lub podłodze, gdyby nie przerwało im głośne chrząknięcie. Oderwali się od siebie gwałtownie i równocześnie odwrócili w tamtym kierunku. Michał lustrował ją spojrzeniem, kiwając lekko głową. Miał mocno zaciśnięte szczęki, a dłonie zbite w pięści. 
- Miałeś rację, Zbyszek - wycedził po chwili, patrząc prosto w jej przerażone oczy - to dziwka - myślała, że się przesłyszała, ale gdy on odwrócił się, by opuścić kuchnię, powtórzył, tym razem głośniej i mniej drżącym głosem - Zwykła dziwka. 
Nogi się pod nią ugięły i osunęła się na podłogę. Obraz zamazał się. Ktoś próbował wyrwać jej coś z dłoni i krzyczał coś, ale nie rozumiała co. Ktoś uderzył ją lekko w policzek, więc odruchowo podniosła spojrzenie, trafiając nim na zatroskane zielone oczy i usta mówiące:
- Puść to, Ola! Musisz to puścić, bo się ranisz. 
Spojrzała w dół i zobaczyła coś czerwonego spływającego z dłoni, w której zaciskała z całej siły widelec. Rozluźniła uścisk i pozwoliła, by dźwięk metalu opadającego na ceramiczne płytki rozbił się echem w martwej ciszy, która wypełniła mieszkanie. Zbyszek przyciskał coś do jej dłoni i ciągle ruszał ustami, ale nic z tego nie rozumiała.
Jej Michał nazwał ją dziwką. Jej kochany Michał. Jej najlepszy przyjaciel.
Utonęła w czyimś uścisku, ale to nie był ten uścisk, w którym chciała teraz utonąć. Czyjaś dłoń gładziła lekko jej włosy, ale to nie była ta dłoń. Poczuła, że spada i nie walczyła z tym uczuciem.

Ocknęła się otoczona bielą wśród pikającej aparatury. Przy łóżku stała pielęgniarka z miłym uśmiechem na twarzy. 
- Dobrze, że już jest pani z nami, bo zaczynaliśmy się martwić. Pójdę po lekarza i zaraz do pani wrócę. 
Wyszła, a Ola rozejrzała się z nadzieją po niewielkiej salce, lecz szybko okazało się, że jest sama. 
- Gdzie mój mąż? - zapytała, gdy kobieta z miłym uśmiechem wróciła.
- Mąż? - powtórzyła, jakby nie rozumiejąc o co chodzi - Przywiózł panią przyjaciel, ale nie mógł czekać. Czy mamy kogoś zawiadomić?
Podała dobrze jej znany numer telefonu. Przez jakiś czas łudziła się, że Michał przyjedzie i wszystko się jakoś ułoży. Następnego dnia przestała się łudzić. Gdy po kolejnych dwunastu godzinach stanął przy jej łóżku, spodziewała się już, że usłyszy to, co usłyszała.
- Rozmawiałem z prawnikiem. Chcę rozwodu. Szybko. 
Nie spodziewała się jednak, że zanim wyjdzie doda jeszcze, uśmiechając się lekkim uśmiechem, zupełnie nie pasującym do sytuacji:
- Powinienem podziękować Zbyszkowi za to, że uparł się, by mi pokazać, jaka jesteś naprawdę. Przez chwilę wierzyłem w twoje zapewnienia, byłaś bardzo wiarygodna, gdy grałaś załamaną. Uwierzyłem jak ostatni idiota, że mnie kochasz, a ty przecież nie potrafisz kochać... Świetnie to rozegrałaś, ale gra już się skończyła. 
Wyszedł, zostawiając ją z mętlikiem w głowie. 


Tak, to było wredne z mojej strony. Nie, nie będzie samobójstwa, ani nawet próby ;)

Czy obiecywałam komuś jakiegoś bohatera? Wydaje mi się, że tak, ale za cholerę nie wiem kogo, komu i kiedy, a wena tak jakby znów mnie dopadła i nawet czasu dziś trochę będzie... Help!!! Może wreszcie po długiej przerwie napiszę coś nowego...

piątek, 21 grudnia 2012

Spotkanie jedenaste

Powrót do domu był chyba najtrudniejszym w całym jej życiu. Bała się, strasznie się bała, że Zbyszek ją okłamał i Michał zna prawdę. Drżącymi rękoma otworzyła drzwi i poczuła lekką ulgę, gdy usłyszała znajomy dźwięk wydobywający się z włączonego telewizora. A więc jeszcze jest nadzieja. Postawiła torbę i ruszyła za dźwiękiem. Stanęła w drzwiach pokoju i obrzuciła szybkim spojrzeniem bałagan, jaki tam panował. Michał nie słyszał, że ona tam jest, albo udawał, że nie słyszy.
- Wróciłam - powiedziała, by rozwiać wątpliwości.
- Wiem - rzucił, nawet nie patrząc w jej stronę.
- Mógłbyś chociaż udawać, że się cieszysz.
Posłał jej sztuczny uśmiech.
- Oczywiście, że się cieszę. Jak ci się udał wyjazd Kochanie? Gdziekolwiek byłaś, bo nie raczyłaś powiedzieć, dokąd się wybierasz. - ostatnie zdanie wypowiedział tak zimnym tonem, że aż przeszedł ją dreszcz.
- Chcesz, żebym się wyprowadziła?
- Rób co chcesz.
Wrócił do oglądania jakiegoś programu. Stanęła między nim a telewizorem, zmuszając go do ponownego spojrzenia na nią. Zrobił to z wyraźną niechęcią.
- Jest ci zupełnie obojętne co wybiorę? Gdzie się podział mój przyjaciel, z którym mogłam godzinami rozmawiać? Który zawsze miał dla mnie czas i zawsze chciał mi pomóc? Powiedz mi, gdzie on jest, bo z tobą nie wytrzymam ani dnia dłużej!
Znów poczuła łzy. Nienawidziła płakać, a ostatnio zdarzało się jej to zdecydowanie zbyt często. Nie mogła znieść tej sytuacji, nie mogła znieść jego zimnego spojrzenia i głosu pozbawionego emocji. Chyba trafiła w czuły punkt, bo spuścił głowę i powiedział znacznie ciszej:
- On chyba zrobił sobie wolne.
- Mam nadzieję, że zdąży wrócić zanim rozpieprzysz nas całkowicie.
Nie doczekała się reakcji, więc wyszła. Nie była zadowolona, ale to i tak była ich najdłuższa rozmowa od kilku tygodni, zwykle Michał wychodził trzaskając drzwiami, gdy tylko próbowała coś powiedzieć. Rozpakowała się szybko i wrzuciła wszystkie rzeczy do pralki, by ukryć ewentualne dowody zbrodni. Nalała wodę o wanny i zanurzyła się, rozkoszując kojącym nerwy ciepłem i delikatną pianą. Zdziwiła się, gdy usłyszała pukanie i gdy drzwi się uchyliły mimo braku zaproszenia. Stanął przed nią z miną winowajcy i wzrokiem zranionej sarny wbitym w podłogę.
- Przepraszam - usłyszała - Masz rację, nie zasługujesz na takie traktowanie. Wybacz mi, proszę.
Nie odpowiedziała, tylko przesunęła się robiąc mu miejsce za swoimi plecami. Usłyszała plusk wody i po chwili poczuła ramiona oplatające ją i ciągnące do tyłu.
- Wyjdziemy z tego, obiecuję - powiedział całując jej włosy. Chciała coś odpowiedzieć, ale nie mogła, bo krtań ścisnęły jej wyrzuty sumienia. Jak mogła być tak głupia? Teraz, kiedy Michał wreszcie wykazał chęci, by coś zmienić, ona mogła to zaprzepaścić. Nie pozostało jej nic innego niż zaufać Zbyszkowi, choć to samo w sobie nie brzmiało dobrze. Trudno, nie ma innego wyjścia, musi kłamać i liczyć na to, że jej kłamstwa nigdy nie wyjdą na jaw. Pozwoliła mu całować swą szyję, jakby był jedynym w ciągu ostatniej doby, a w zasadzie kilku miesięcy, który to robił. Pozwoliła mu na wiele innych rzeczy. Zasnęli spleceni w szczelnym uścisku spełnieni, zadowoleni i szczęśliwi.

Ranek powitał ich słońcem zaglądającym wesoło przez okno. Obudzili się późno i postanowili wykorzystać ten dzień na odrobienie straconego czasu. Przygotowywali wspólnie śniadanie - on w bokserkach, ona w jego koszulce zarzuconej na nagie ciało. Zdziwili się oboje, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Michał poszedł zobaczyć, co to za gość i po chwili wrócił, skubiąc nerwowo zarost oznajmił zmęczonym głosem::
- Kochanie, przepraszam, zupełnie o tym zapomniałem...
Podniosła na niego zdziwione spojrzenie i ruchem głowy pokazała, by mówił dalej.
- Kilka dni temu Zbyszek zapytał, czy mógłby u nas pomieszkać, póki nie znajdzie sobie czegoś odpowiedniego, a ja... no wiesz, my w zasadzie nie rozmawialiśmy i ja...
Zbladła i odstawiła kubek.
- Zgodziłeś się.
- Tak, zgodziłem się. Nie mówiłem o niczym, bo... wiesz, jak było i chyba... chyba chciałem zrobić tobie na złość.
Kiwnęła głową widząc ewidentną skruchę.
- Kiedy przyjedzie?
- Już przyjechał - odpowiedział jej wesoły głos zza drzwi.
Wszedł do kuchni nieproszony. Uśmiechnął się widząc ich miny i podniósł brwi, gdy obrzucił wzrokiem jej nogi.
- Mam nadzieję, że w niczym nie przeszkodziłem, gołąbeczki.
Prychnęła i obciągnęła koszulkę, by zakryć uda. Jedynym efektem, jaki osiągnęła, było jego rozbawione spojrzenie i lekkie pokręcenie głową.
- Nie przeszkadzasz, ale musisz uważać, gdzie i kiedy wchodzisz - odpowiedział Michał.
Zbyszek obrzucił ich zdziwionym spojrzeniem.
- Problemy zażegnane?
- Dawno nie było lepiej.
Michał odszedł, by przygotować kawę dla przyjaciela, a Zbyszek posłał jej niemego całusa. Miała nadzieję, że tylko ona usłyszała, jak wyrwało się z jego ust ciche:
- To nie potrwa długo. 
I już miała pewność, że będzie źle.


Udało mi się wreszcie to ogarnąć. Spotkań będzie piętnaście. Zobaczymy, czy się Wam spodobają :)
Mam coraz większe zaległości w czytaniu, odpowiadaniu na Wasze komentarze i wiadomości. Przepraszam i obiecuję, że nadrobię wszystko, jak tylko dorwę się na dłużej do komputera, czyli pewnie w przyszłym tygodniu.
Wesołych :)

piątek, 14 grudnia 2012

Spotkanie dziesiąte

Obudziła się i natychmiast tego pożałowała. Głowa pulsowała bólem sprawiając, że nawet otwarcie oczu wydawało się jej zadaniem przekraczającym obecne możliwości. W myślach wyzywała Kaśkę, że pozwoliła jej doprowadzić się do takiego stanu. Miała problemy, oczywiście, że je miała, ale nigdy nie zapijała ich do tego stopnia, by tak się czuć. Usłyszała, że ktoś poruszył się obok w pościeli i uśmiechnęła się lekko na myśl, że Michał jeszcze nie wyszedł z mieszkania. Może tym razem będzie inaczej, może uda im się porozmawiać spokojnie. 
- Jak się czujesz, Kochanie? - usłyszała i zamarła. To nie był głos Michała. Znalazła siłę, by odwrócić się i otworzyć oczy.
- Nie, to niemożliwe - wychrypiała płaczliwie. Miała nadzieję, że to był tylko sen, że ból głowy w rzeczywistości spowodowany jest spotkaniem z przyjaciółką, a nie z nim. Odpowiedział jej śmiech.
- Jak to niemożliwe? Nie mów, że niczego nie pamiętasz, nie byłaś przecież aż tak pijana. Szkoda by było zapomnieć taką noc.
Pamiętała. Niestety pamiętała wszystko. Dużo łatwiej byłoby, gdyby nie pamiętała, mogłaby wówczas zrzucić winę na niego, wmawiać sobie, że do niczego nie doszło, albo, że tego nie chciała, ale on ją zmusił, a tak miała pełną świadomość, że chciała tego równie mocno, a może nawet mocniej niż on. W zasadzie zdarła z niego ubranie, jak tylko przekroczyli próg jej hotelowego pokoju. Westchnęła i wymruczała bardziej do siebie niż do niego:
- To nie powinno się zdarzyć. To nie może się nigdy więcej powtórzyć.
Znów odpowiedział jej śmiech.
- Co cię tak bawi - warknęła nie patrząc nawet w jego kierunku.
- Twoje wyrzuty sumienia.
Zdenerwowała się.
- Zbyszek, jestem mężatką, a mój mąż to, jakby na to nie patrzeć, twój przyjaciel. Nie widzę w tym nic śmiesznego.
- Twój mąż a mój przyjaciel jest idiotą i nie mów, że tak nie uważasz, bo sama to wczoraj powiedziałaś. Zachowuje się jak duże dziecko, które dopiero teraz zrozumiało, że małżeństwo to nie zabawa i że żeniąc się powinien zrezygnować z pewnych... przyjemności. Dlaczego chcesz tkwić w tym związku, skoro jemu na tym nie zależy?
Udała, że nie zabolało ją to, co powiedział. Nie sądziła, że Michałowi chodziło właśnie o to, nie sądziła, że żałował ślubu. Ona nie żałowała. Otrząsnęła się i odpowiedziała:
- Taaak, bo ty jesteś tak cholernie dojrzały, że możesz oceniać innych. Oboje wykazaliśmy się wczoraj dojrzałością.
Spróbował ją objąć, ale wyślizgnęła się.
- Skarbie, nie dramatyzuj. Przecież nic takiego się nie stało. To nie był nasz pierwszy raz, a o poprzednich Michał przecież wiedział.
Prychnęła.
- Mieliśmy do tego nie wracać. To było dawno, wiesz?
- Wiem. Obiecałem ci wczoraj, że ode mnie Michał się nie dowie, a co ty z tym zrobisz to twoja sprawa. Póki nie zdecydujesz się odejść, albo on cię nie zostawi, mogę pomóc ci zaspokajać te potrzeby, których on nie dostrzega.
Czuła wściekłość, gdy to mówił, a wściekłość ta tylko się zwiększyła, gdy na koniec uśmiechnął się szeroko.
- Wynoś się! Wynoś się z mojego życia!
- Nie - odpowiedział spokojnie patrząc na jej piersi, które odkryła przypadkiem wykonując gwałtowny ruch, by wskazać mu drzwi.
Spróbowała go spoliczkować, lecz chwycił mocno jej rękę uniemożliwiając dalszy ruch.
- Nie zamierzam się wynosić, przeciwnie zamierzam być blisko - mówiąc to niebezpiecznie zbliżył się do jej ust. Poderwała się z łóżka i owinęła nagie ciało kołdrą starając się nie patrzeć w jego stronę. Zbierało się jej na płacz, a nie chciała płakać przy nim.
- Nie poddam się tak łatwo - usłyszała zanim zamknęła za sobą drzwi łazienki. Usiadła na podłodze i zaczęła cicho szlochać. Usłyszała kroki za drzwiami i po chwili powiedział gdzieś bardzo blisko:
- Ja nigdy się nie poddaję.
- W czym się nie poddasz? Czego chcesz?
Nie odpowiedział, a trzaśnięcie drzwi oznajmiło, że opuścił pokój. Wtedy rozpłakała się na dobre. Płakała nad swoją głupotą. Przyjechała tu, by ratować małżeństwo, a tym wybrykiem mogła je zniszczyć całkowicie, o ile w ogóle było co ratować. Ona była spragniona czułości i on wciąż działał na nią w jakiś dziwny sposób, ale o co chodziło Zbyszkowi?


Utknęłam. Nie mam pomysłu na styczniowe spotkania. Na nic nie mam pomysłu...

piątek, 7 grudnia 2012

Spotkanie dziewiąte

Stała przy barze klubu, w którym kiedyś pracowała. Nie, nie była w pracy, przyjechała odwiedzić Piotra, dawnego kolegę. Tylko Piotr mógł jej teraz pomóc. Chłopak był w tym dobry. Mimo, że nie udało mu się skończyć studiów był lepszy od tego oślinionego psychologa, do którego trafiła przypadkiem w akcie desperacji. Czuła, że życie wymyka się jej z rąk. Nie lubiła się tak czuć, o nie. Lubiła mieć wszystko pod kontrolą, albo chociaż ufać komuś tak, by kontrola nie była potrzebna. Teraz nie miała ani jednego ani drugiego. Szczęście uleciało gdzieś w dal podczas kolejnej awantury. Przestali się rozumieć, przestali w ogóle rozmawiać, nawet w łóżku się im ostatnio nie układało. W zasadzie kiedy miało się im układać, jeśli on wychodził z mieszkania o świcie, a ona wracała w środku nocy po kolejnej nic nie wnoszącej włóczędze po klubach z Kaśką... Piotr patrzył na nią spod tych swoich długich rzęs mieszając składniki drinka, którego po chwili postawił przed nią mówiąc:
- Na koszt firmy dla dawnej kelnerki miesiąca - uśmiechnął się - Kochana, życie nie jest od tego, by się smucić. Jeśli czujesz, że go kochasz i jest co naprawiać, to zmykaj stąd w podskokach i to rób. Jeśli czujesz, że to się wypaliło, nie męcz się i odejdź. Nie żyjemy w średniowieczu, to normalne, że ludzie czasem się rozwodzą. Smutne, ale normalne. 
- A jeśli nie wiem, czy jest co naprawiać, ale nie chcę stracić szansy, jeśli jest?
Wzruszył ramionami.
- To przeczekaj.
Zaśmiała się ironicznie.
- Piotr, czy ty mnie słuchasz? On mnie nawet nie zauważa. Mogłabym stanąć przed nim w skórzanej bieliźnie, a Michał stwierdziłby, że mamy ładną pogodę. 
- W tym problem! - Piotr zaśmiał się i wskazał na nią palcem oskarżycielskim ruchem - Tu cię boli! Seksu ci brakuje.
Zawstydziła się i bąknęła niewyraźnie w stół.
- To też. Zrozum - podniosła wzrok na kolegę - nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Nigdy facet nie traktował mnie jak powietrze. 
- Weź kochanka, to poprawi ci samoocenę, a na dodatek rozwiąże kwestię twojego, zapomnianego przez męża, libido - Piotrek rzucił wesoło wrzucając lód do kolejnej szklanki.
Obrzuciła go gniewnym spojrzeniem.
- Mam zdradzić męża, żeby rozwiązać małżeńskie problemy? Czy ciebie już całkiem popierdoliło? 
- Facet by tak zrobił. 
Machnęła ręką i wstała nie zaszczycając kolegi spojrzeniem. Szła przez salę ze wzrokiem utkwionym w podłodze. Liczyła na radę Piotra, ale zawiodła się. Krzyknęła lekko, gdy w ciemnej uliczce przed klubem wyłoniła się z mroku wysoka postać. Postać zaśmiała się. Wszędzie rozpoznałaby ten śmiech.
- Co tu robisz, Zbyszek?
- Czekam na ciebie.
Wzruszyła ramionami i ruszyła w stronę hotelu. Poszedł za nią.
- Problemy w raju?
- Nie twoja sprawa.
- Moja, skoro słucham o nich codziennie.
Zatrzymała się gwałtownie wbijając mu palec wskazujący w tors.
- Ty słuchasz o nich codziennie? TY? Ja od tygodni nie mogę się doprosić o krótką rozmowę.
Obrzucił szybkim spojrzeniem jej drżącą brodę i wilgotne oczy. Objął ją ramieniem mówiąc:
- Chodź, napijemy się.
I, owszem, napili się. Nawet nieźle się przy tym bawili śmiejąc się ostatecznie z problemu, który ich tam sprowadził. Rozbawiony Zbyszek stwierdził w końcu, ze odprowadzi ją do pokoju, bo w tym stanie sama może nie trafić. Ciągle się śmiejąc weszli do windy, leczy, gdy tylko drzwi się zamknęły, śmiech ustał. Patrzyli na siebie wyczekująco. Pokonał dzielącą ich odległość jednym krokiem i przyparł ją mocno do ściany powodując, że coś boleśnie wbiło się w jej plecy. Poczuła silny uścisk na pośladkach i już po chwili oplatała go nogami całując z ochotą, jakiej nie czuła od miesięcy.
- Nie możemy - wyszeptała
- Możemy - uśmiechnął się pokazując rządek białych zębów - zawsze to lubiłaś. To cię uspokaja, sama tak mówiłaś, a ja lubię, jak jesteś spokojna - wrócił do całowania jej szyi sprawiając, że jęknęła głośno.
- A Michał?
- Michał nie musi o niczym wiedzieć.



No.
To też nie jest koniec. Będzie jeszcze kilka.  
Przepraszam ;)